I jak zwykle biedni są bici w dupę (marokańska rodzina, gdzie jeden syn ginie oraz meksykańska niania, która traci wszystko- za błędy tracą bardzo wiele). Natomiast bogata turysta amerykańska wychodzi z życia cało i oczywiście ona nie popełnia żadnego głupiego błędu. Jest ofiarą. Mloda zagubiona Azjatka koniec końców też godzi się z ojcem. Chlip, chlip. Dlaczego Azjata nie beknął za podarowanie broni Marokańczykowi?
Uważam, że nie można na jedną szalę kłaść życia tych wszystkich ludzi. I nie widzę tu przekazu mówiącego o braku komunikacji. Ja tu widzę zło, jakie wynika z posiadania broni. Film był bardzo wychwalany itd. Zawiodłam się. Owszem wciąga. Sprawnie zrealizowany. Ale czegoś tu brak. Wielki niedosyt.