Film ogólnie dosyć nudnawy. Ale ta historia z Bradem Pittem i jego żoną fajnie kontrastowała z tą rodziną co to ten młody chłopak strzelił do autokaru. A tak wogóle to nie rozumiem za bardzo jednej rzeczy. A mianowicie jak ta starsza kobieta która opiekowała się tymi dziećmi zabrała je na te wesele i potem jak wracali miała te kolopoty i postanowili ją deportować to jak to sie stało że na koniec filmu Brad dzwoni do domu a tu wszystko w porządku i mówi że niedługo wracaja, operacja sie udała i że może jechać na wesele itp. Może coś źle zrozumiałem albo nie wiem. A i jeszcze nie rozumiem za bardzo co miała wnieść historia tej japonki do tego filmu bo właściwie nic wspólnego nie miała z tamtymi wydarzeniami, za wyjątkiem tego że jej ojciec podarował strzelbę........ no każdy kto oglądał wie o co chodzi.
Amelia, opiekunka Mikke i Debbie Jones była legalną mieszkanką USA, dlatego nie miała problemu z przekroczeniem granicy w drodze na wesele. Mogłaby też uniknąć kłopotów w drodze powrotnej, gdyby nie impulsywna reakcja pijanego bratanka. Biuro imigracyjne grozi jej deportacją, ponieważ posądza ją o załamanie prawa, co oczywiście nie jest do końca prawdą.
Sprawa z telefonem jest banalnie prosta, najwidoczniej nie oglądałeś filmu wystarczająco uważnie. Trzy historie, który oglądamy w filmie działy się w podobnym czasie, lecz są nieposegregowane chronologicznie oraz przekazywane nam w zamierzony, chaotyczny sposób. W jednej z pierwszych scen, Amelia odbiera telefon, w którym Richard informuje ją, iż "ona" (żona) przeszła operacje i ma się lepiej oraz Reachel zaopiekuje się dziećmi, w czasie trwania wesela jej syna. Ta sama scena, pojawia się na końcu filmu, lecz tym razem oglądamy ją z perspektywy Richarda, co wskazuje, że wesele odbywało po tym jak matka dzieci, przeszła operacje.
Skoro nie rozumiesz historii Chieko, to proponuję abyś obejrzał ten film jeszcze raz. Tym razem z większą uwagą...
Jeżeli ktoś wyjeżdża z USA do Meksyku, to nie ma sprawdzanych dokumentów, natomiast, kiedy chce przekroczyć granicę od strony Meksyku, to jest już dokładniej sprawdzany. Trochę to dziwne, ale podobno tak jest. Często korzystają z tego chyba przestępcy, którzy uciekają do Meksyku, bo wiedzą, że na granicy nikt ich nie będzie sprawdzał.
nic w tym dziwnego, Amerykanie chętnie pozbywają się Meksykanów ale mniej chętnie ich przyjmują, procedury logiczne i zrozumiałe. a jeżeli dodatkowo kilku przestępców ucieknie do Meksyku, opuszczając Stany? tym lepiej :)
Z jednej strony rzeczywiście lepiej, bo pozbywają się niechcianych jednostek, ale z drugiej strony przestępcy uciekają od wymiaru sprawiedliwości i mogą być bezkarni, nawet za najgorsze zbrodnie.
to faktycznie wada tej sytuacji, no ale jest duże prawdopodobieństwo, że kolejne przestępstwa popełnią już w Meksyku, co zapewne USA obchodzi mniej od zeszłorocznego śniegu. :D